Prawo własności i prawo wymiany – o sztuce oddawania
Psom zdarza się “ukraść” przedmioty, które do nich nie należą. Zastanawialiście się kiedyś skąd pies wie, co jest czyją własnością i dlaczego właściwie psy tak często lubują się w rzeczach pozostawionych gdzieś w mieszkaniu czy też np. na trawniku przed blokiem? Wielu z nas pewnie dodatkowo doświadczyło na własnej skórze trudu odbrania psu przechwyconej przez niego rzeczy, a co dopiero jedzenia znalezionego w trawie w parku! A więc, jak psy postrzegają problem własności przedmiotów i jaki jest sposób by przekonać je do oddawania przemiotów czy jedzenia?
Prawo własności
Do kogo należy przedmiot leżący na podłodze, książki na dolnych półkach regału, buty w przedpokoju? Do nikogo. – odpowiedziałby pies.
A jeśli do nikogo to nic nie stoi na przeszkodzie by sobie to wziąć i zrobić z tym, co się żywnie podoba. Pies, poza pozostawionym zapachem na danym przedmiocie, nie postrzega przedmiotów jako “należących do kogoś”. Coś, co aktualnie leży sobie bez swojego właściciela jest po prostu niczyje. Natomiast zupełnie inaczej rzecz się ma, gdy ktoś przebywa obok przedmiotu np. inny pies leży obok swojej kości – wtedy najczęściej wiadomo, obie strony wiedzą, kto jest właścicielem tego przedmiotu, natomiast szczenięta potrzebują doświadczeń by się tego nauczyć.
Prawo wymiany
Pies mając coś w pysku traktuje to jako coś swojego i jednocześnie jako coś bardzo wartościowego. Każdą próbę zabrania mu tego będzie odbierał jako zagrożenie – zagrożenie utratą cennego przedmiotu. Szerzej i długofalowo rzutuje to na naszą relację z psem – to jak jesteśmy przez niego postrzegani. Jak może być postrzegany właściciel, który podchodzi i siłą zabiera coś cennego, nie dając przy tym nic w zamian? Podupada wówczas poczucie bezpieczeństwa psa w relacji i jego zaufanie do nas. Pies po kilku, może kilkunastu naszych takich zachowaniach zazwyczaj zacznie nas ostrzegać, że nie godzi się na coś takiego. Najczęściej sygnały ostrzegawcze pojawią sie w formie grożenia jak np. warczenie, pokazywanie zębów wraz z uniesionymi wargami. W zależności od tego jak często i jak brutalnie dotychczas odbieraliśmy psu przedmioty, zachowania te będą miały różną intensywność a także częstotliwość. Może być tak, że pies będzie warczał na nas już jak znajdziemy się z nim i kością w jednym pokoju, inny natomiast może ostrzegać nas dopiero ,gdy zbliżymy się do niego na odległość metra i wyciągniemy rękę.
Należy pamiętać, że każda sytuacja, w której siłą odbieramy psu coś cennego jest dla niego sygnałem, że jak się coś ma, to należy tego pilnować. A więc pies zaczyna stosować różne strategie rozumiane jako bronienie zasobów. Wtedy właśnie właściciele zgłaszają się po pomoc z problemem, który opisują jako warczenie psa przy misce czy też atakowanie ludzi podczas gryzienia gryzaka i inne w tym stylu.
Dlaczego bronienie zasobów przejawia w tak różny sposób? Po ludzku możnaby powiedzieć, że każdemu psu w pewnym momencie “pęknie żyłka” a jak już pęknie to ustala on strategie by poczuć się lepiej i jakoś sobie w tej sytuacji mimo wszystko poradzić. Dzieje się tak dlatego, że potrzeby psa są w sprzeczności z zachowaniem człowieka, a do tego zaburzona zostaje jedna z podstawowych potrzeb jaką jest poczucie bezpieczeństwa. “Żyłka” pęka wielokrotnie, o ile człowiek wcześniej się nie zorientuje i nie zmodyfikuje swojego zachowania. Za każdym tym pęknięciem pies modyfikuje sposób radzenia sobie intensyfikując przy tym najczęściej sposoby obrony zasobów. Pies dąży do tego by uzyskać porządny efekt, a więc obronić przedmiot. Jeśli zachowanie właściciela nie zmienia się i nadal conajmniej dąży do odebrania psu przedmiotu to najczęściej jednym z ostatnich niezwykle skutecznych strategii psa jest poważny atak na właściciela jako forma obrony zasobów. Atak jest najczęściej silnie wzmacnianą strategią, ponieważ człowiek ze strachu odsuwa się od psa zaprzestając prób odebrania przedmiotu. A pies wpisuje atak na liste ultraskutecznych zachowań i błędne koło się zamyka.
Niezależnie od tego czy strategie są skuteczne czy nie, każde bronienie zasobów jest dla psa źródłem ogromnego stresu. Nieskuteczne strategie, tzn. takie, na które człowiek nie reaguje zgodnie z zamiarem psa, są związane z napięciem i brakiem poczucia bezpieczeństwa. To nie jest tak, że zawsze kiedy coś nie idzie po myśli psa to jest to dla niego stresogenne a my powinniśmy ślepo za nim podążać. Tutaj sytuacja jest o tyle specyficzna, że pies próbuje przywrócić sobie poczucie komfortu odganiając człowieka od swojego zasobu. I każda nieudana próba jest dla niego szczególnie destrukcyjna a z drugiej strony każda udana silnie wzmacnia podjętą strategię.
Sztuka oddawania
Cóż więc począć? Nie kreować sytuacji, w których odbieramy psu coś siłą. Nauczmy przede wszystkim siebie, ale także i psa międzygatunkowego handlu. Tak by każdemu ta transakcja się opłacała. Nie chcesz, aby pies zjadał kość wyrzuconą przez sąsiada na osiedlowy trawnik? Miej przy sobie zawsze coś na wymianę – oddasz mi kość dam Ci coś conajmniej RÓWNIE dobrego. A więc należy mieć przy sobie coś śmierdzącego i przepysznego, tak by pies chętnie zwrócił na to uwagę i wypluł to co ma w paszczy. Podstawiamy psu tą rzecz pod nos, bez zbędnego napięcia i gonienia psa. Jeśli pies nie puszcza dobrą metodą jest wyrzucenie na ziemię na raz garści smakołyków. Zaskoczony pies (pozytywnie oczywiście) najczęściej wypluwa to co ma w pysku by zebrać smakole. Jest to sposób bardzo pragamtyczny, na okres kiedy powinniśmy uczyć psa komendy puść.
Należy pamiętać, że puszczanie zabawek, innych losowych przedmiotów oraz jedzenia to zupełnie różne bajki. Naukę komendy zaczynamy od wersji najprostszej, a więc rzeczy najmniej cennej dla naszego psa. Najczęściej o tyle łatwiej jest zacząć na małe atrakcyjnej zabawce, że jest ona doskonałą nagrodą samą w sobie za dobrze wykonaną komendę. Zbyt atrakcyjna zabawka może być z jednej strony za bardzo pobudzająca psa, a z drugiej strony zbyt cenna by ją puścić.
Jako pierwszy krok, kiedy pies trzyma zabawkę w pysku, a my trzymamy za jej drugi koniec (więc dobrze by był to szarpak lub inna długa zabawka) podstawić drugą podobną (najidealniej byłoby mieć taką samą zabawkę) i energicznie nią ruszać. Jednocześnie pierwszą zabawkę unieruchamiamy, nie szarpiemy się nią z psem, nie wyrywamy. Tak by pies zainteresował się tą drugą jednocześnie puszczając tą pierwszą. Jest to dla psa znak, że dramat się nie dzieje, gdy puszcza zabawkę w obecności człowieka.
Komednę słowną dodajemy w momencie, gdy pies w miarę szybko puszcza zabawkę na widok drugiej zabawki (albo jesteśmy pewni, że to zrobi i umiemy wyczuć moment kiedy to zrobi), i wydajemy ją w momencie kiedy widzimy, że poluzowuje szczęki, tak by wycelować w moment samego puszczania. Gdy pies ładnie i bezdyskusyjne puszcza zabawkę na widok drugiej zabawki po usłyszaniu komendy słownej możemy przejść do ćwiczeń z jednym przedmiotem.
Gdy pies trzyma zabawkę wydajemy komendę puść i unieruchamiamy zabawkę. Jeśli pies ma problem z puszczeniem łapiemy ją możliwie jak najbliżej jego pyska dwoma rękoma i trzymamy nieruchomo. Ogromnie chwalimy, gdy pies puści i możemy nagrodzić smakiem lub po prostu sesją zabawy zabawką, z której pies wcześniej zrezygnował. Musimy wyczuć psa, wyczuć to co jest dla niego atrakcyjniejsze jako nagroda. Jednocześnie warto poprzedzać wydanie zabawki psu komendą zezwalającą psu na podjęcie jej np. łap. Tak by ściśle zaznaczyć moment kiedy komenda puść się kończy i można znów podjąć zabawkę.
Komendę puść generalizujemy na inne przedmioty dopiero wtedy, kiedy dany przedmiot lub grupa przedmiotów możliwie nisko atrakcyjnych jest elegancko przez psa oddawana. Jedzenie dla większości psów będzie najwyższym pułapem, natomiast łatwo to ćwiczyć na dwóch identycznych gryzakach, np. dwóch żwaczach czy dwóch kościach.
Co ważne, zanim nie będziesz pewny, że pies rozumie i wykonuje komendę puść, nie stosuj jej w codziennym życiu. Jeśli pies wielokrotnie jej nie wykona zbuduje to w nim przekonanie, że można tej komendy nie wykonać. Co więcej, najgorsze co możesz zrobić to użycie komendy puść a potem, gdy pies jej nie wykona zabranie psu przedmiotu siłą.
Ej… powiedział puść, znaczy, że zaraz mi zabierze… w nogi! ratuj się kto może!